Month: Lipiec 2014

Wakacyjny wpis

Pogoda piękna. Miejscowość też. Bałtyk jak zawsze, albo jeszcze bardziej, lodowaty. Gofry pyszne, w żadnym innym miejscu takich nie ma.

Żałuję tylko, że leżąc na hamaku opowiadam bajki nie swojemu dziecku, że idąc na zakupy pod rękę trzymam nie swoje dziecko. M. żałuje, że w pontonie wozi nie swoje dziecko. Brakuje nam już wakacji z naszym dzieckiem. Czekamy na nie.

6 d.c. – żeby nie zapomnieć

Obawiam się, że przez wakacje mogę zapomnieć, kiedy zaczął mi się cykl, więc na wszelki wypadek zapisuję – dziś jest 6 d.c.
Co prawda nic teraz nie planujemy, ale po powrocie chcę zadzwonić do Doktora, więc wolę pamiętać.
Wzywa nas Bałtyk. Jeszcze tylko wielkie pakowanie, wyjazd Pana I. na wakacje do dziadków i w drogę. Znikam na dwa tygodnie. Tzn. z bloga jeszcze nie wiem, ale z pracy na pewno.

Ogólnie czuję się lepiej. Po jakichś 3 tygodniach intensywnego myślenia głównie o transferze i ciąży zostaliśmy nagle z niczym. Początkowo bardzo dotkliwe. Ale jak to w życiu – przewrócisz się, zaboli, ale po chwili (dłuższej/krótszej) podnosisz się, strzepujesz kurz ze spodni i idziesz dalej.
Powoli zaczynam planować rzeczy niezwiązane z in vitro. Jak się zostaje z niczym, to trzeba sobie tę pustkę jakoś zapełnić. Nie, nie po to, żeby rezygnować z najważniejszego marzenia, a jedynie żeby przeczekać okres oczekiwania bez popadania w histerię i depresję. Porażka dała nam w twarz, ale nie zabiła. Będziemy walczyć dalej o nasze Dziecko, dopóki starczy sił.

Jeszcze w to nie wierzę

Boli, i to bardzo. Myślałam, że nie podniosę się do pracy. Chciałam zapaść się pod ziemię. Chciałam zniknąć. Jeszcze nikomu nie mówiliśmy, ale wczoraj zadzwoniła przyjaciółka, później siostra – powiedziałam im. Od dziś wie też mama.

Plamienie się nasila, zakładam, że to miesiączka. Ale powtórzymy jutro betę, choć może się to wydawać bezsensowne. Później zadzwonię na konsultację. Później rzucę się w wir pracy, później przyjdzie weekend. A my będziemy nadal popieprzoną parką z kotem, bez dziecka.

Najbardziej przeraża mnie to, że zostaliśmy z niczym. Nie mamy już zarodków, jedyne co mamy, a w zasadzie, co powinniśmy mieć to siła, która mogłaby nam pomóc podejść do kolejnej stymulacji.

BTW, dowiedziałam się, że moja szesnastoletnia kuzynka jest w ciąży… Kiedyś powiedziałabym, że jej współczuję, dziś w zasadzie jedyne co czuję to zazdrość. Nie ma we mnie krzty empatii.

PS. Dziękuję za Wasze wsparcie.