Jajka rosną. Kolejne leki trafiły do apteczki domowej – Cetrotide i kontynuacja Menopuru. Następna wizyta w sobotę.
A ja mam zły czas w pracy. Za dużo wszystkiego. Dodatkowo dziś o poranku dostałam (bezdotykowo) kilka razy z liścia w twarz od dawnej znajomej…
Spotkałam ją przypadkiem rano na stołówce w pracy. Zapytałam, co u niej, bo dawno jej nie widziałam. Opowiadała o swojej córeczce – lubię słuchać o dzieciach i o tym, jak komuś się układa. Ale w pewnym momencie zapytała, czy mam dziecko. Powiedziałam grzecznie, że nie. Ciągnęła dalej, czy nie chcemy jeszcze. Odparłam zgodnie z prawdą, że zobaczymy, jak będzie, ale chcemy. Ona na to, że oni z tym nie mieli problemu, że właściwie za pierwszym razem się udało. I sami byli w szoku. A ja stałam twardo i czułam, jak każdym słowem dostaję z liścia w twarz. Ona w ogóle nie miała świadomości, że mnie rani. Wysiadłam z windy, poczułam, że oczy mi się szklą. Pomyślałam, że jestem w pracy i że to nie miejsce na ekshibicjonizm emocjonalny. Poszłam do pokoju, odpaliłam kompa, zajęłam się bieżącymi sprawami, a o sytuacji przypomniałam sobie dopiero teraz… I co tu zrobić, żeby nie bluzgać?
M. włączył właśnie na YT fragment koncertu Grzegorza Turnaua. Zrobiło się odrobinę lżej na duszy. Musimy gdzieś wyjść, oderwać się od całego miszmaszu.
Niestety..lwudzie czasem sa zbytn zapatrzeni w swojenszczescie bu potrafic dostrzec nieszczescie innych…. niestety takie sytuacje beda sie zdazaly..znam to z autopsji.nie raz chcialo mi sie wyc….
niestety znam to uczucie… a ludzie obok… cóż… o ile ktoś nie miał problemów, to nie zrozumie tego, który je ma 😦 ja mam w pracy koleżankę, która każdego dnia opowiada o swoim dwulatku. też wyczekany, kochany itd. mam też drugą, która ma siostrzeńca w tym samym wieku, więc obie często gęsto dyskutują o ich zachowaniach. niestety jak ja próbuję się włączyć do dyskusji o dzieciach, to już nie raz słyszałam, że nie mam praktyki, to i wypowiadać się nie powinnam… aż czasami żałuję, że nie idzie się tak po prostu wyłączyć i nie słyszeć, tego co obok ludzie mówią…
Mi się czasem nawet udaje wyłączać – głównie w pracy. Mam o tyle łatwiej, że praktycznie nikt w pokoju nie ma dzieci.
Skądś to znam, bo też miałam (jeszcze przed podjęciem decyzji o adopcji) kilka takich znajomych, które upodobały sobie takie bezdotykowe policzkowanie mnie. Świadomie czy nieświadomie – zawsze bolało tak samo…
Bolało i boli. I o ile samo gadanie o dzieciach mi nie przeszkadza, o tyle, jak ktoś zaczyna mnie pytać kiedy my, czy najpierw kariera, itp. to szlag mnie trafia.
Jak po wczorajszej wizycie?