Ono

Po tym , jak M. zaskoczył mnie fajnym prezentem imieninowym, po tym, jak szefowa życzyła mi szczęścia na wszystkich płaszczyznach życia dodając, że wiem, o co chodzi, po tym, jak zjedliśmy z M. smaczny obiad w knajpie i po tym, jak wszyscy życzyli mi spełnienia największego marzenia – zaległam przed komputerem i obejrzałam filmiki o adopcji zamieszczone przez Allę na jej blogu. Nie muszę dodawać, że się poryczałam… Bo moment spotkania z dzieckiem wydaje mi się największym pragnieniem i zarazem największym cudem, jakiego chciałabym doświadczyć. Nie wszyscy tak myślą. Dla niektórych jest to wpadka, dla innych oczywistość, a dla nas, niepłodnych, cud.

M. podkreślił dziś jedną rzecz, o której już zresztą kiedyś wspominałam – w zasadzie nic nam nie doskwiera. Można powiedzieć, że mamy wszystko (myślę tu o ogólnym spokoju i zadowoleniu ze związku), a do pełni szczęścia brakuje nam tylko (chciałam powiedzieć – aż) dziecka. I że są to pierwsze tak trudne doświadczenia, jakie nas spotkały. Uczymy się z nimi żyć, oswajamy je w sobie, one zawładnęły naszymi umysłami i nie chcą odejść. One nie odejdą dopóki nie pojawi się Ono. Czekamy.

2 comments

Dodaj komentarz